Jakub Żulczyk "Informacja zwrotna"

avatar

image.png

Żulczyk "kupił mnie" lata temu "Wzgórzem psów", od tamtej pory wiem, że czego nie przeczytam - będzie dobre. Więc być może moja opinia, że jest to bardzo dobra książka, jest nieco subiektywna.

Prawda jest jednak taka, że po jej przeczytaniu musiałam trochę ochłonąć, piszę tą opinię trzy dni po jej skończeniu i były to trzy dni, podczas których nie czytałam NIC - a to mi się naprawdę nie zdarza często.

Oglądaliście "Wszyscy jesteśmy Chrystusami"? Dla mnie po rewelacyjnym "Dniu Świra" ten film był jak uderzenie obuchem w łeb. Adaś Miauczyński przeobrażony z sympatycznego wariata w alkoholika degenerata, wobec którego nie można mieć cienia sympatii, i brutalna rzeczywistość, z jaką współuzależnieni muszą mierzyć się na codzień.

image.png
Kadr z filmu "Wszyscy jesteśmy Chrystusami", filmweb

Podobne odczucia mam po przeczytaniu tej książki. Jest dobra, jest mocna, jest zaskakująca. I raczej na pewno do niej nie wrócę, bo jest ciężka.

Fabuła

Bohaterem jest Marcin Kania, alkoholik, przeciw któremu cały świat zawiązał spisek. Pewnego dnia budzi się skacowany i obity w mieszkaniu swojego syna. A syn zaginął bez śladu. Prawdopodobnie Marcin zna rozwiązanie tej zagadki, kojarzy jak przez mgłę, że widział się poprzedniego wieczoru z synem i ten próbował mu przekazać jakieś informacje. Niestety, nic więcej nie pamięta.

Marcin Kania jest postacią, do której można czuć tylko obrzydzenie i pogardę. Jest cholernym egoistą, dla którego liczy się tylko to, żeby się napić. Najbardziej rzecz jasna uderzały mnie momenty, kiedy cierpiały na tym dzieci - migawki z czasów, gdy syn raczkował, a ojciec, który miał się nim zajmować, uchlał się do nieprzytomności na fotelu, czy też rodzinny wyjazd do Chorwacji lata później, kiedy rodzina siedziała już w samochodzie, a ojciec wrócił "po coś" do domu i rąbnął dwa piwka na ex przed trzynastogodzinną podróżą (w której był kierowcą!).

Z drugiej strony, nie broniąc absolutnie takiego zachowania, należy sobie zdać sprawę z tego, że jest to człowiek CHORY.
Że jest to CHOROBA ALKOHOLOWA.
Żulczyk przedstawia ją z perspektywy osoby uzależnionej: majaki, dziury w pamięci, wieczne uczucie pragnienia, totalnie wypaczony odbiór rzeczywistości.

Gdzie przebiega ta cienka granica, pomiędzy "lubię się napić raz w tygodniu ze znajomymi", a chlaniem dzień w dzień do nieprzytomności? Dlaczego niektórzy potrafią się dobrze bawić z alkoholem przez całe życie, nie popadając w uzależnienie, a innych zmienia on w potwory? Ot, zagadka.

Bohater poniósł dotkliwą karę za swoje zachowania, a jednak wcale mi go nie żal. Na wszystko sobie zasłużył przez lata krzywdzenia i oszukiwania najbliższych.

Motyw alkoholizmu ostatnio przewija się wokół mnie tak dosyć istotnie, począwszy od tej książki, poprzez świetną płytę WaluśKraksaKryzys "Atak", skupiającą się wokół wątku alkoholu i niszczenia wszystkiego wokół siebie, poprzez randomowe posty anonimowych alkoholików podsuwane przez algorytm Twittera (doprawdy, nie wiem czemu tak), aż do obserwacji codziennych zmagań z życiem pijaka z bloku i jego udręczonej żony.

I pomimo, że daleko mi do zagorzałych abstynentów (no dobra, przez ostatnie półtora roku jakoś tak przypadkiem jestem abstynentką ;)) to te wszystkie obserwacje skłaniają mnie do jednej refleksji - jest to ohydna choroba, więc naprawdę trzeba uważać z alkoholem., bo nie wiemy, dlaczego jednych trafia, a innych nie.

Ze wszystkich rzeczy wiecznych miłość trwa najkrócej
Gnije podlewana preparatem zakłóceń
I oboje się mylimy znajdując w tym drugim winę
Niech żyje wolność wolność i swoboda
W tym pięknym kraju w którym zamiast krwi w żyłach płynie nam wóda

WaluśKraksaKryzys, "Wszelakie Wady"



0
0
0.000
0 comments